Co łączy katastrofę polskiego samolotu z prezydencką parą na pokładzie pod Smoleńskiem, czołowe zderzenie pociągów koło Szczekocin i zabójstwa dzieci przez rodziców lub rodziny zastępcze?
Wszystkie te tragedie przypominały tykające bomby. Wydarzyły się, bo ktoś czegoś nie dopilnował, ktoś o czymś zapomniał, ktoś zlekceważył procedury lub przepisy.
W każdym z tych wypadków były osoby odpowiedzialne za to, żeby nie stało się nic złego. Organizatorzy lotu, piloci samolotu, obsługa lotniska, służby nadzoru na kolei, pracownicy pomocy społecznej. Wszyscy mieli informacje, które mogły zapobiec tym tragediom lub zmniejszyć szkody. Ich pomyłki i zaniedbania zwiększyły liczbę ofiar, ból i straty.
Kto dziś odważy się zagwarantować publicznie, że żaden z opisywanych kryzysów już się nie powtórzy?
Ta niepewność niszczy nasze poczucie bezpieczeństwa (fizycznego i psychicznego) oraz wiarę, że potrafimy wyciągać właściwe wnioski z porażek.
Ludzie mogą znosić ból przez długi czas. W zdecydowanej większości nie przepadają za zmianami. Zmiana to ryzyko i niepewność – kto to lubi?
Ale mimo tego strachu chodzimy do dentysty, rzucamy nałogi i decydujemy się na operacje serca.
W psychologii funkcjonuje pojęcie "sięgnięcia dna". Chodzi o dojście do punktu, w którym strach przed tym, co się dzieje jest większy od strachu przed zmianą. To chwila kiedy pojawia się potrzeba skorzystania z pomocy innej osoby, na przykład lekarza, prawnika czy eksperta PR.
Moje doświadczenie uczy, że firmy najczęściej decydują się zmienić swoje podejście do zarządzania kryzysowego po dojściu do pewnego "progu bólu". To odbicie się od dna pozwala skończyć z myśleniem, że "może tym razem nie będzie tak źle i jakoś się samo ułoży". Żaden poważny kryzys sam się nie rozwiąże.
Niestety, czasem mądra decyzja przychodzi za późno. Trzeba usunąć chory ząb, alkoholik przegrywa z nałogiem, pacjent umiera na stole operacyjnym. Spóźniona decyzja nie jest dobrą decyzją.
Dlatego następne zebranie zarządu proponuję rozpocząć od pytania: "Czy to zawsze musi tak boleć?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz